O autorce

Chciałabym tutaj napisać, że jestem osobą pełną energii, piękną, powszechnie lubianą, zawsze mającą własne zdanie, swój pogląd na świat... ale nie mogę tego zrobić. 
Jestem szarakiem, kimś kogo się mija i raczej dłużej nie posiedzi w czyjejś głowie. Czy jest mi z tym źle? Już nie. Ktoś w końcu musi nim być. 
Owszem. Mam swoje fobie, np. nie lubię bicia czyjegoś serca, boją się insektów i wysokości, boję się, że zostanę kiedyś sama.Mam rzeczy, których nie lubię. Mam też rzeczy, które kocham całym sercem.
Moim życiem jest postcrossing i muzyka - zwłaszcza ta z lat sześćdziesiątych (The Beatles!). Słucham najczęściej repertuarów od lat czterdziestych do siedemdziesiątych.
Moja rodzina śmieje się, że moje serce zarezerwowane jest dla mężczyzn, którzy albo już nie żyją, albo są zdrowo po sześćdziesiątce - i coś w tym jest. Podkochuję się namiętnie w młodych (często i też w starszych) wersjach Paula McCartney'a, Gregory'ego Pecka, Anthony'ego Perkinsa, Alaina Delona, Orsona Wellesa.
Uwielbiam stare filmy, czeską literaturę, pragnę mieć niewymuszoną elegancję i wdzięk Romy Schneider - mojej ulubionej aktorki, tajemniczość Audrey Hepburn, seksapil Marylin Monroe, pasję Lindy McCartney.
Piszę na maszynie do pisania, często słucham muzyki przez walkmana, próbuję usupłać na adapter i często piszę listy (tak, Poczta Polska mnie kocha).
Jak widać z powyższych wypocin - nie umiem opisywać swojej osoby, ale jeżeli nadal chcesz mnie poznać lepiej, pisz. Będę miła, jak zawsze.

Owszem, posiada tumblra, na którym się pseudo uzewnętrznia. 

2 komentarze:

  1. Ależ... Będąc tak nieszablonową postacią, nie mogę się zgodzić z tym, że jesteś "szaraczkiem". Może to taki kamuflaż i jeśli ktoś da się nabrać, niech żałuje, że nie zatrzymał się, pokopać w Twoim wnętrzu! Z tak bogatym światem widzę przy Tobie mnóstwo kolorów i nie są one szarobure.
    Ooo, z tymi facetami, muszę się zgodzić. Co prwda muszę się przyznać, że żyję w stałym związku, ale z moim podejściem do tego tematu to był czysty "wypadek przy pracy" :D Oprócz mężczyzn, którzy nie żyją lub mogli by być mi ojcodziakiem, mam wybitny talent do kochania najmocniej tych, którzy nie istnieją i nie istnieli. I naprawdę, nie boję się wszystkich moich fascynacji nazywać miłością, bo to samo czułam (czuje), gdy poznałam tego jednego w naszym świecie :D Może to wszystko się wiążę z obsesjami, pewnie tak... Przeczyć, nie będę, że lubię i obsesji szukam, bo się tym karmię, yhym.

    U, no się rozpisałam ^^ bardzo tu refleksyjnie, wpadne później, bo fajnie, bo mi się tu podoba. A teraz muszę wyzamiatać pokój, bo rodzice na niedzielną kawę sie zapowiedzieli :P Yh. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, dziękuję. Ale często nie czuję się zbyt oryginalna, o ujmę to tak ;)
      Yhyyym, taki młody Paul McCartney *miękkną jej nogi*, nawet teraźniejszy Paul McCartney! <3 Co do mężczyzn, którzy nigdy nie istnieli, to np. książę Eryk, Mustang (o tak, tak, tak), Alphonse... tyle cudownych, kreskowanych mężczyzn!

      To miło ^^

      Usuń