wtorek, 1 września 2015

9. Roszpunko, zetnij swe włosy.

Nietzsche w założeniach swojej filozofii wysnuł pewną tezę, która zakładała, że każdy człowiek przeżywa swe życie raz za razem. Odgrywa rolę w kiepskim teatrze, w którym aktorom nie pozwala się zmieniać swoich kwestii. I choć nie do mnie należy kwestia polemizowania, gdyż o wiele lepiej zrobił to Kundera w "Nieznośnej lekkości bytu" oraz Woody Allen w "Hannah i jej siostry", to muszę stwierdzić, że egzystencja Maryśki z Postrzyżyn jest tak kusząca, że chciałabym przeżywać ją w koło macieju.
Jako, że sprytna ze mnie bestyja, to zrecenzuję dziś dla Was równocześnie i film i książkę.

Wyobraźcie sobie krótką książkę. A teraz skróćcie ją jeszcze o połowę i dodajcie tak z dziesięć stron. Takiej mniej więcej grubości są "Postrzyżyny", o których to będę dzisiaj tutaj pisać. Nie są najdłuższe, ale opowieść naładowana jest tyloma motywami, aluzjami literackimi, że przeczytanie jej zajmuje dużo ogrom czasu. Dla mnie były to trzy miesiące, nie żartuję. Trzy pełne miesiące na małą książeczkę. Choć moim zdaniem do trudności powinno się dodać samą główną bohaterkę.
Ale zacznę od początku.
Akcja książki i filmu dzieje się w sennym miasteczku, gdzieś na terenie obecnych Czech (Morawy). Czyli sceneria bardziej niż bardzo sielankowa. Głównymi bohaterami są tutaj następująco:
Francin - przykładny mąż, zakochany po uszy w swej żonie, jest także zarządcą browaru,
Maryśka - żona Francina, kobieta zupełnie inna i nieobliczalna,
Pepin - brat Francina, marzyciel i gaduła.
Wszystkie zdarzenia kręcą się wokół Marysieńki, która złą kobietą była nie jest typową żoną lat
międzywojennych. Pije piwo jak rasowy mężczyzna - czasem nawet jednym haustem cały kufel, uwielbia mięso, które zjada w formie śniadania, obiadu, podwieczorku i kolacji, wspina się na kominy, bawi się w wojsko i obcina psu ogon. Myślę, że nawet dzisiaj wzbudzała by pewne kontrowersje. Ponadto jest największą ozdobą miasteczka, a to głównie przez jej długie, złote włosy. 
Jak sam tytuł wskazuje, to właśnie wokół nich będzie zarysowana akcja, aż do jednej z ostatnich scen, w której kobieta je ścina i staje się kobietą nowoczesną, modną i przykładną. 
Książka stała się klasykiem literatury czeskiej. A raczej, literatura czeska nie istnieje bez tego tworu Bohumiła Hrabala. Jest tam sielanka, liczne, wspomniane już wyżej, aluzje, symbole i motywy, oraz odpowiedź na pytanie "co to znaczy być szczęśliwym?". 
Film oferuje jeszcze więcej. W tym cudownie skonstruowany scenariusz, który został napisany przez Jiri Menzela (gra też Francicna i jest reżyserem, człowiek orkiestra), świetnie dobraną obsadę aktorską, gdzie największe brawa powinna dostać Magda Vasaryova, czyli Maryśka, oraz samo miasteczko i browar, w którym dzieje się akcja. Więc jeżeli macie dwie godziny wolnego i chcecie je spożytkować w jakiś lepszy sposób niż oglądanie Polsatu, a ponadto lubicie wyszukiwać tak zwane smaczki, to zapraszam. Nie powinniście być zawiedzeni. 
Och, i właśnie mi się wspomniało. Czy wspomniałam już wcześniej, że cały film jest pełen napięcia seksualnego? Wychodzi ono jednak zupełnie naturalnie, bez nachalności i dodaje adaptacji tego, co najlepsze z książki. 



Ocena książki: 8,5/10

Ocena filmu: 9/10
Muzyka: mocne 8



Najlepsza rola damska: Magda Vasaryova. Ideał. 
Najlepsza rola męska: Pepin, czyli Jaromir Hanzlik
Najgorsza rola: brak. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz