środa, 2 lipca 2014

6. Wyrzut społeczny i rozmowa kwalifikacyjna.

Macie czasami takie dni, że wszystko, ale totalnie wszystko układa się nadzwyczaj dobrze? Mam na myśli dzień, kiedy wstajesz rano i okazuje się, że twoja fryzura wygląda po prostu dobrze, ubrania leżą na Tobie lepiej niż zwykle, czujesz się piękna/y, a sprawy dnia codziennego układają się po twojej myśli. 
Widzicie... ja czasami takie dni posiadam. W ostatni poniedziałek właśnie coś takiego przeżyłam. To znaczy, do czasu...

I to właśnie tutaj zaczyna się mój wyrzut społeczny. 

Otóż... po udanych zakupach ach, second-handowe łowy!, udało mi się wskoczyć do wypchanego po brzegi autobusu. Na drugim przystanku wsiadła miła, starsza babunia, w stylu tych, co to karmią cię ciasteczkami i opowiadają z rozrzewnieniem o wnukach. Widać było, że strasznie się męczy z naręczem truskawek, gruszek oraz innych płodów natury i rozgląda się za wolnym miejscem w autobusie... 
Jedyne miejsce, które mogłoby zostać zwolnione, zajmowane było (za przeproszeniem) przez parę gówniarzy, dziewczynkę i chłopaczka wprost z gimbazjum, którzy widząc babcię, odwrócili wzrok, a następnie zaczęli wymieniać swą ślinię. Niby nic, ale jednak.
Po raz pierwszy w życiu, na fali dobrego dnia, zwróciłam im uwagę, czy nie wpuściliby na swoje miejsce starszej pani, ale para spojrzała na mnie spode łba i zignorowała ten fakt. W tym samym momencie przez moją głowę przeszły wszystkie gify z tumblra z twarzą Paula McCartney'a, wyglądające mniej więcej o tak:

Najgorsze w tym wszystkim było to, że babuleńka zasłabła na następnym przystanku, a tamta dwójka szybko zmyła się z autobusu. Nagle zrozumiałam, dlaczego w autobusach naszej komunikacji miejskiej znajduje się tabliczka z napisem: "Ustąp miejsca osobie starszej". Zawsze myślałam, że akurat tę wiedzę wynosimy z domu. Najwyraźniej - nie wszyscy.

Co do rozmowy kwalifikacyjnej, to dziś przeżyłam pierwszą w swoim życiu. I choć przebiegła pomyślnie, dostałam pracę, to akurat w tym przypadku, to ja ją odrzuciłam. Czuję się taaaaaka dorosła. Wygrałam życie.

Do napisania!

No i miłych wakacji, prawie zapomniałam!

2 komentarze:

  1. Tiaaaa.... A cóż za praca, bo aż Wilczego skręca, żeby wiedzieć?
    Dzizys, ja jeszcze nigdzie porzadnie nie pracowalam.... Najdluzej przez sezon w Wesołym :D tzn --> ;/
    bueh.
    Bojem siem ze mnie w koncu tak scisnie, ze se nie bede mogla pozwolic na krecenie nosem na prace. ale. kurde, jak gdzies ugrzezne, to juz lipa albo i tak nie wytrzymam. ech. niet. narazie mam kurs, nie cem myslec o pracy ;(

    a para gowniarzy zasluzyla na porzadne gran rey cero. albo przynajmniej fist grimma. o. ale odznaka honoru dla Ciebie, ze probowalas sie dogadac z gimbaza. ale jednak oni sa z obcej plany. albo spod ziemi wylezli, nje wjem.


    czemu moje wlosy NIGDY nie wstaja dobrze ulozone ;( ?
    que?! czemu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praca kelnerki, ale niestety nie w tym czasie, kiedy bym najbardziej jej pragnęła. Chmm... ja sama poważnie zaczęłam myśleć o pracy dopiero w tym roku, jakoś wcześniej za bardzo radowałam się totalnie nudnymi, przyznaję) wakacjami.

      Ogólnie rzecz biorąc, to zniszczyli mi poważnie dzień, a był taki pikny! -.-

      Usuń