środa, 12 marca 2014

1. Ptaki, czyli dlaczego od dziś boję się gołębi.

"Moim najlepszym sposobem na radzenie sobie z jakimś lękiem jest nakręcenie filmu o nim." - Alfred Hitchcock

Panie i Panowie, chciałabym przedstawić Wam mój punkt widzenia na temat "Ptaków" Alfreda Hitchcocka. 
Film powstał w roku 1963, w którym to m.in. Winston Churchill został Honorowym Obywatelem Stanów Zjednoczonych, The Beatles wydali swój pierwszy album "Please, please me!", do kin wszedł film "Kruk" oraz powołano do życia Organizację Jedności Afrykańskiej. Jak widać rok był przewrotny, wręcz w niektórych momentach rewolucyjny. I to samo widzimy w "Ptakach".
Wszystko zaczyna się normalnie. Od papużek nierozłączek...
Nasza główna bohaterka, bogata, sławna i do tego piękna Melanie Daniels (świetna rola Tippi Hedren) poznaje w sklepie zoologicznym przystojnego, niezwykle obytego Mitcha Brennera. Mężczyzna przychodzi do sklepu z zamiarem kupienia papużek nierozłączek, a kiedy dostrzega kobietę, udaje że nie rozpoznaje jej i bierze ją za sprzedawczynię. Myśląc, że to ona utrze mu nosa, Melanie plecie wszystkie niedorzeczności, jakie przychodzą jej na myśl. W końcu rozbawiony Brenner przyznaje się do oszustwa i stwierdza, że już kiedyś się spotkali, na dodatek w sądzie, gdzie dworowała sobie z prawa. Następnie wychodzi. 
Jak to zwykle bywa, panna Daniels jest niezwykle poruszona sposobem potraktowania jej osoby i postanawia odnaleźć tajemniczego mężczyznę. Nawet nie wie, gdzie to ją zaprowadzi i jakie dziwy spotkają ją po drodze. Oczywiście w asyście papużek, które postanawia wziąć ze sobą w ramach prezentu dla Mitcha. 

Jedną z moich ulubionych scen w tym filmie to moment, gdy główna bohaterka siedzi przed szkołą, paląc papierosa i czekając na siostrę Mitcha. Potęgowanie grozy poprzez pokazywanie na zmianę zdenerwowanej twarzy Melanie, a placu zabaw na którym, z każdym kolejnym kadrem znajduje się coraz więcej kruków, daje oszałamiający efekt.
Nie zapominajmy także o scenie końcowej, która także przemawia do wyobraźni. 

Wielkim plusem filmu jest ścieżka dźwiękowa. Alfred Hitchcock wiele razy udowodnił, że zwraca wielką uwagę na oprawę dźwiękową, a ten film tylko to potwierdza. Same odgłosy atakujących ptaków są oszałamiające i przynajmniej u mnie spowodowały silniejsze bicie serca. 

Wiele osób twierdzi, że film nie przetrwał próby czasu, jeszcze inni mówią, że jest to najlepsze dzieło grozy zrealizowane przez Hitchcocka. Jeżeli mam być szczera, to nie mogę się zgodzić z żadną z powyższych tez. 
"Ptaki" wzbudzają grozę. Pobudzają w ludziach pierwotny strach przed samą naturą. Utwierdzają nas w przekonaniu, że nawet wobec ptaków jesteśmy bezradni.
A jeżeli chodzi o najlepszy film Hitchcocka, to o wiele bardziej podobała mi się "Psychoza" z Anthonym Perkinsem. Jednocześnie rozumiem, jeżeli ktoś stwierdzi, iż "Ptaki" są lepsze. Mam wrażenie, że na moją ocenę może wpływać moje uwielbienie do pana Perkinsa, którego pokochałam w filmie "Proces" Orsona Wellesa. 

Podsumowując...
Moja ocena filmu: 8/10
Muzyka: 9/10
Najlepsza rola damska: Lydia Brenner, czyli innymi słowy matka Mitcha. Nie wiadomo jak dokładnie ją określić i do którego typu bohatera ją przyporządkować. Kobieta kameleon: (za mocno) kochająca matka, zazdrośnica, apodyktyczna pani domu, biedna starsza pani... innymi słowy, warta zapamiętania rola Jessici Tandy.
Najlepsza rola męska: mężczyzna cytujący Biblię w barze.
Najbardziej denerwująca rola: stara pani ornitolog.

2 komentarze:

  1. Hm, zapowiada się dość ciekawie, a z Hitchcockiem dotąd styczności nie miałam, więc chyba najwyższy czas zaległości nadrobić!

    OdpowiedzUsuń