Czyli krótka bajeczka dla grzecznych dzieci, jak to Nadwrażliwa podróżuje nie wychodząc z domu i narzeka na wzrastające ceny kochanej Poczty Polskiej.
Dawno, dawno, a dokładniej 471 dni temu, błądząc bez celu po internetach w poszukiwaniu śmiesznych kotów, wombatów, inspiracji, natknęłam się na cudowną stronę postcrossing.com, która (mogę to powiedzieć z całą mocą) zmieniła coś w moim życiu.
Jednak zacznijmy od tego, czym jest postcrossing w ogólności.
Strona powstała po to, by ludzie nie mając przy sobie zbyt dużo grosza (czytaj: ja), mogli pozwiedzać sobie świat tak jak to się robiło za dawnych lat - za pomocą pocztówek i listów. Idea cudowna i świetnie przemyślana. Bo czy to nie proste? Rejestrujemy się na stronie, losujemy adres użytkownika, wysyłamy pocztówkę, a później czekamy na kartkę dla nas. Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że nigdy nie wiemy od kogo, ani kiedy dostaniemy wiadomość zwrotną.
No chyba, że zapragniemy opcji bezpośredniej wymiany, bądź z angielszczyzny direct swapu. Wtedy już nie ma tej tajemnicy, zabawy w wyczekiwanie i zaskoczenia jeżeli chodzi o kraj, ale za to można wymienić się większymi rzeczami,jak np, książkami, płytami, słodyczami i innymi duperelami, które zazwyczaj zalegają nam na półce (a paradoksalnie mogą tak bardzo ucieszyć obcokrajowców). Osobiście wymieniałam się już kilka razy poprzez swap i wspominam to bardzo dobrze. Bo w końcu, gdzie dostałabym tureckie komiksy i pokaźny zapas ich herbatki? Albo francuskie smakołyki na prezent dla najlepszej przyjaciółki, czy dubajskiego Johna Lennona z papieru?
Poza tym, istnieje także opcja dla najbardziej spragnionych kontaktu, a mianowicie "Przyjaciel Listowny" (Snail Mail Pen Pal). Brzmi szumnie, efekciarsko i po ostatnich podwyżkach na Poczcie Polskiej, drogo. Aktualnie posiadam dwóch takich przyjaciół,a raczej dwie przyjaciółki: Johannę z Niemiec i Penny z Taiwanu. Pierwsza, to pani antropolog, której tata miał możliwość zagrać w wieku dziecięcym z Romy Schneider, a druga to przyszła uczennica szkoły fotografii.
Nie mam pojęcia jak mnie znalazły, ale cieszę się, że je poznałam.
A dlaczego to wszystko piszę?
Doszłam do wniosku, że przydałoby mi się drobne uporządkowanie tego, co dostaję z postcrossingu, więc wpadłam na genialny pomysł zrobienia sobie cyklu pocztówkowego, który usystematyzowałby mi wszystkie rzeczy z tego serwisu.
Na tą chwilę, moje kartki okrążyły kulę ziemską 3,5 raza. To nie jest zbyt szumny wynik, jak na 471 dni w serwisie, ale chwila, podobno liczy się jakość, a nie ilość.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia!
P.S. Następne recenzje już niedługo, w tym z nowszych filmów "Muppety 2. Poza prawem" oraz zastanawiam się nad "Kamieniami na szaniec" - niestety, przy tym drugim, wątpię bym była obiektywna (ach, ten Tomasz Ziętek!).